Czy można zostać w naszym kraju
posłem zebrawszy w wyborach zaledwie parę tysięcy głosów? Można. Czy partia,
która przekroczy wymagany pięcioprocentowy próg wyborczy, może nie mieć w Sejmie
żadnego swojego przedstawiciela? Może.
Takich paradoksów jest więcej.
Najbliższe wybory do Sejmu odbędą się
według ordynacji zwanej proporcjonalna. Kraj podzielono na 41 okręgów, w każdym
przydziału mandatów dokonuje się niezależnie. Wyobraźmy sobie, że w okręgu X
oddano 530 tyś. głosów i startowało 9 partii. Do obsadzenia jest 10 mandatów.
Rozkład głosów przedstawia poniższa tabelka:
 |
Najbliższe wybory do Sejmu odbędą się
według ordynacji zwanej proporcjonalna. Kraj podzielono na 41 okręgów, w
każdym przydziału mandatów dokonuje się niezależnie. Wyobraźmy sobie, że
w okręgu X oddano 530 tyś. głosów i startowało 9 partii. Do obsadzenia
jest 10 mandatów. Rozkład głosów przedstawia tabelka
|
Co
znaczą liczby w kolejnych rubrykach? One właśnie podają regułę rozdziału
mandatów (według zmodyfikowanej reguły Sainte-Lague'a - patrz ramka). Liczby
głosów oddanych na dane partię dzielimy kolejno przez 1,4 (jeden i cztery
dziesiąte - przyjęte arbitralnie), a następnie przez kolejne liczby nieparzyste,
czyli przez 3, przez 5, przez 7 itd. W uzyskanej tabeli znajdujemy 10
największych liczb (zaznaczone są one na niebiesko). Dana partia dostaje tyle
mandatów, ile wyników z pierwszej dziesiątki (bo tyle mandatów przyjęliśmy dla
tego okręgu) udało jej się uzyskać. Ot, i cala filozofia.
Od razu nasuwa się pytanie - dlaczego nie zaznaczono na niebiesko odpowiednich
liczb przy Partii Chemików? Otóż obowiązuje pięcioprocentowy próg wyborczy,
który dotyczy całego kraju. Chemicy mimo świetnego rezultatu w naszym okręgu
(24.7 proc. głosów), winnych wypadli znacznie słabiej i dlatego nie są w ogóle
brani pod uwagę przy podziale mandatów.
Ordynacja nosi nazwę proporcjonalnej, jednak już pobieżne zerknięcie na tabelkę
pokazuje, że proporcjonalna wcale nie jest. Biolodzy mają dwa mandaty, a
Poloniści jeden. Z kolei Poloniści mają praktycznie dwukrotnie więcej głosów niż
Geografowie, lecz obie partie mają po jednym mandacie. Nie mówiąc już o tym, że
Chemicy dostali ponad czterokrotnie więcej głosów niż Historycy lub Geografowie,
ale nie zdobyli żadnego mandatu. podczas gdy tamte partie po jednym. Paradoksów
jest znacznie więcej. Zmodyfikujmy nieco przedstawione wyżej dane:
przypuśćmy, że Matematycy przeprowadzili ostrą kampanię przeciwko Polonistom i w
efekcie Poloniści stracili aż 24 tyś. głosów. Większość tych wyborców, bo aż
13,5 tyś. przerzuciła swoje głosy na Matematyków. Nie wszyscy jednak - bo po 3
tyś. byłych zwolenników Polonistów zagłosowało na Geografów i Historyków, a 4,5
tyś. na Wuefistów. Czego się można spodziewać? Zapewne tego, że jeśli nastąpi
jakakolwiek zmiana, to stracą jakiś mandat Poloniści, a zyskają Matematycy.
Tymczasem proste przeliczenie za pomoce ołówka lub kalkulatora pokaże, że mandat
zyskają nie Matematycy. lecz Wuefiści. Ale i to najdziwniejsze - nie
kosztem Polonistów, lecz Matematyków! Zaiste, przedziwna to ordynacja zyskać
wiele głosów i stracić mandat!
A oto kolejny zaskakujący efekt. Wyborca, głosując na daną partię zaznacza,
którego kandydata na liście preferuje. Przyjmijmy, że w Partii Matematyków
najwięcej spośród 141 tyś. głosów, bo 28 201 dostał Jan Logarytm, po 28 200
głosów Tadeusz Kwadrat, Michał Trójkąt i Kazimierz Ostrosłup, a 28199 głosów
piąty na liście Mieczysław Iloczyn. Matematycy dostali 4 miejsca, więc Iloczyn
do Sejmu nie wejdzie. Jeśli natomiast na dziesięciu Geografów na liście
głosowano mniej więcej równo, to wejdzie do Sejmu najlepszy z nich. Marek
Południk, z liczbą .głosów mniejszą niż 3 tyś. Zauważmy, że sam Iloczyn dostał
więcej głosów niż wszyscy Geografowie razem wzięci! Tym niemniej nie będzie go w
Sejmie, a Geografowie będą mieli jeden mandat.
Wyobraźmy sobie teraz, że Logarytm dostał 140 997 głosów, a Kwadrat. Trójkąt i
Ostrosłup po jednym. W głosowaniach w Sejmie głosy liczone są równo - mimo że
poparcie dla Logarytmu było miażdżące w porównaniu z poparciem dla jego kolegów,
to podczas obrad sejmowych (czy w klubie poselskim) tamta trójka ma znacznie
większą siłę przebicia niż Logarytm (i może na przykład, wbrew woli Logarytmu,
przeforsować ustawę o wyższości geometrii nad arytmetyką). Nie mówiąc już o tym,
że zaraz po wyborach cała trójka może przejść, na przykład, do Partii Fizyków.
 |
Metoda liczenia głosów, o której mowa
w artykule, nosi nazwę „zmodyfikowanej metody Sainte-Lague'a". Ta,
według której wybieraliśmy Sejm cztery lata temu, była inna - nazywana
metodą d'Hondta .Wbrew krążącym opiniom, różnica między nimi jest
praktycznie symboliczna i polega na tym, że dzielimy przez inne liczby.
W metodzie d'Hondta przez kolejne liczby naturalne, mianowicie przez 1.
2, 3,4... Dalej mechanizm pozostaje ten sam. W tej metodzie także roi
się od paradoksów, ona też nazwę „proporcjonalna' nosi nieprawnie. Można
zobaczyć (dokonując prostych przeliczeń), jak wyglądałyby wyniki w
naszym przykładowym okręgu, gdyby liczono metoda d'Hondta. W tym
przypadku Matematycy zdobyliby jeden mandat więcej, kosztem Geografów.
Metodę swoją Belg V. d'Hondt zaproponował w 1882 r. Dość szybko
dostrzeżono jej rozmaite wady. Francuz A. Safirtfrłaflae przedstawił
inną metodę (według schematu: dzielimy przez liczby nieparzyste, czyli
1, 3, 5. 7...) w 1910 r. W zmodyfikowanej metodzie Sainte-Laue'a
dzielimy przez 1,4 zamiast przez 1, reszta zostaje bez zmian.
Są i inne metody. W metodzie duńskiej dzielimy kolejno przez 1, przez 4,
przez 7, Jest metoda Huntingtona (średnich geometrycznych), metoda
średnich harmonicznych, metoda najmniejszych dzielników, metoda
największych reszt. Prób tworzenia metod „głosowań na listy" było bardzo
wiele. Wszystkie one prowadzą jednak do podobnych paradoksów. Ich
autorzy wprowadzają coraz to bardziej karkołomne przeliczenia, by
zminimalizować możliwości pewnych paradoksów, zwiększając za to
prawdopodobieństwo innych patologii. |
Załóżmy, że Chemikom do progu 5 proc. w skali kraju brakowało jednego głosu. I
gdyby gdzieś na drugim końcu Polski ktoś ten jeden głos oddał na Partię Chemików
zamiast na Partię Anglistów, Chemicy osiągną wymagany próg. Jak to wpłynie na
wyniki w naszym okręgu? Chemicy dostaną trzy mandaty. Po mandacie stracą
Biolodzy, Geografowie i Matematycy. Mandat Geografów w Rzeszowie może zatem
zależeć od tego, czy ktoś w Szczecinie zdecyduje się głosować na Anglistów czy
na Chemików - nawet w przypadku, jeśli w Szczecinie Geografowie w ogóle nie
startują.
O pięcioprocentowym progu mówi się, że „wycina" on partie z małym poparciem.
Popatrzmy, jaka jest naprawdę jego rola. W naszym okręgu 5 proc. głosów to 26.5
tyś. Wuefiści, którzy' osiągnęli dokładnie tę liczbę, nie zdobędą mandatu. Gdyby
Chemicy liczyli się przy podziale, to na mandat nie wystarczy nawet i lepszy
wynik, czyli 28 tyś. Gdyby nie próg w skali kraju, to w naszym okręgu partia
otrzymałaby za 5 proc. głosów miejsce w Sejmie dopiero wtedy, gdyby mandatów do
rozdziału było 14.
Głównym efektem istnienia progu (dla koalicji wynosi on 8 proc.) jest
najczęściej nie przyznanie mandatów tym, którzy mają mocne lokalne poparcie,
jeśli w kraju nie przekroczą progu ani Matematycy, ani Chemicy. to wszystkie 10
mandatów w naszym okręgu przypadnie partiom, na które razem głosowała mniej niż
połowa wyborców!
Bardzo często im bliżej wyborów, tym częściej prasa, radio i telewizja pokazują
wyniki kolejnych sondaży poparcia dla partii politycznych - z komentarzem: „do
Sejmu weszłyby..." oraz „partie dostałyby mandatów...". Tego rodzaju komentarze
są nieporozumieniem. Po pierwsze - to że partia przekroczy próg 5 proc., wcale
nie oznacza, że choć jeden jej przedstawicie! wejdzie do Sejmu! Oznacza to
jedynie, że partia nie zostaje „automatycznie wycięta". Może się zdarzyć, że
partia otrzyma 7 proc. głosów w kraju, a rozkład głosów w okręgach będzie dla
niej tak zły, że nie dostanie nic. Po drugie - wyniki sondażu w skali kraju dają
niewiele informacji o liczbie mandatów. Jeśli sondaż był przeprowadzony wśród 1
tyś. osób, to na jeden okręg przypada średnio 25 ankietowanych osób. Opinia
jednej osoby zmienia wynik w okręgu aż o 4 proc. A to właśnie wyniki w okręgach
decydują o składzie Sejmu. Wyborcy głosują różnie w różnych miejscach Polski i
nie można tego uśredniać. Wszystko zależy od rozkładu głosów w poszczególnych
okręgach, oddaliby mandatów w okręgach i innych, czasami bardzo przypadkowych
czynników, które wpływają na przeliczenia głosów na mandaty.
Wszystkie metody głosowania na listy, choć nazywane proporcjonalnymi, absolutnie
nie są proporcjonalne. Zostało matematycznie udowodnione, że każda z metod, w
której głosuje się na listy partyjne może prowadzić do tego. że partia zyskuje
głosy, a traci mandat kosztem innej, która zebrała znacznie mniej głosów.
Oryginalnych efektów takiego liczenia głosów można pokazać bardzo wiele. W
artykule przyglądaliśmy się tylko jednemu okręgowi. Gdy zsumujemy wyniki w
kraju, może się okazać, że choć Fizycy maja znacznie większe poparcie niż
Historycy, to mandatów w Sejmie znacznie mniej. Nie ma to nic wspólnego z
proporcjonalnością, którą jako zaletę takich ordynacji podają ich zwolennicy.
Ordynacja taka, de facto, ogranicza w znaczny sposób bierne prawa wyborcze
obywateli. Gdybym, na przykład, zechciał wziąć udział w wyborach i gdyby
głosowali na mnie wszyscy wyborcy z Krakowa, i tak bym posłem nie został, bo w
kraju nie zdobyłbym 5 proc. Chyba że dogadałbym się z którąś z partii, która
łaskawie umieściłaby mnie na swojej liście, i tu, być może, kryje się jeden z
powodów tego, że zmiany ordynacji są tak naprawdę symboliczne, a ich istota
wcale się nie zmienia.
Komu zależeć może na zachowaniu istniejącego mechanizmu? Liderom partii
politycznych, którzy dzięki temu mają decydujący wpływ na obsadzenie list
wyborczych. Hasło „o wszystkim zadecydują wyborcy" jest mocno przesadzone, bo
wyborcy mogą wybierać tylko spośród tych, których partie uznały za odpowiednich
kandydatów do umieszczenia na swoich listach. Ordynacja nazywana jest
proporcjonalną, a powinna raczej nosić miano partyjnej.
Wybory
2019
(przykład jak działa ordynacja w rzeczywistych wyborach)
Lista posłów którzy wejdą do Sejmu, chociaż uzyskali stosunkowo
mało głosów:
Robert Obaz (Lewica) - Legnica - 4205 głosów
Maciej Górski (PiS) - Siedlce - 5206 głosów
Joanna Fabisiak (KO) - Warszawa - 5347 głosów
Marek Kwitek (PiS) - Kielce - 5453 głosów
Jerzy Borowczak (KO) - Gdańsk - 5491 głosów
Jarosław Łącki (KO) - Szczecin - 5668 głosów
Andrzej Sośnierz (PiS) - Katowice - 6061 głosów
Marek Wesoły (PiS) - Katowice - 6091 głosów
Wojciech Murdzek (PiS) - Wałbrzych - 6354 głosów
Najwięksi "pechowcy" wśród kandydatów, którzy mimo wysokich
wyników nie dostali się do Sejmu.
Andrzej Szlachta (PiS) - Rzeszów - 15 115 głosów
Lidia Gądek (KO) - Kraków - 14 673 głosy
Jolanta Banach (Lewica) - Gdańsk - 22 485 głosów
Wojciech Jankowiak (PSL) - Poznań - 13 408 głosów
Marcin Sypniewski (Konfederacja) - Bydgoszcz - 17 873 głosy
Ewa Zdrojewska (Bezpartyjni Samorządowcy) - Wrocław - 9 958 głosów
Piotr Liroy-Marzec - Kielce - 7 393 głosy |