...
Miło jest powspominać dawne zdarzenia i
sytuacje. Człowiek jakby odmładzał się na chwilę, przenosząc
się w minioną rzeczywistość. Oczywiście, że pamiętam Carla, Ewę
i tancereczkę Basię, szpital na Kasprzaka, całonocne z niego na
wypady w przyniesionym przez Ciebie ubraniu. Schowaliśmy je w
szafie ze słojami , w których pływały nerki, serca i inne
preparaty dydaktyczne, zanurzone w formalinie. Pamiętam
wcześniejszego Sylwestra u Filuta, na którym udało mi się dać w
ślinę i zrobić palcówkę.
Samochód Chmiela, który roztrzaskałem w Julinku.
Oczywiście nie da się zapomnieć prywatki u Zbychny we Włochach
(może listopad, bo już paliło się w piecu) – chyba najweselszej
ze wszystkich. Czy pamiętasz tą, u Zbyni S.., na której Marcyś
„napalił się majeranku” i wszyscy mieli paranoje na temat
milicyjnego radiowozu, który zaparkował przed domem.
...
Karmel z którym mieszkam, nie chodzi w tym
tygodniu do pracy. Wczoraj nałykał się ex.., dziś wstał przed
ósmą wyskoczył po papierosy i parę puszek cideru i od razu
przystąpił do gotowania. Kawałki kurczaka (ze 2 kg) w potrawce z
warzyw, kokosa i mizerią (też ze 2 kg). No i jak tu sobie
odmówić jedzenia (free) mimo, że dopiero pora na śniadanie.
Po wpływem Twojego listu zacząłem popijać „Rozé”,
ale nie jestem jeszcze do niego przekonany. Tym niemniej, od
kiedy przestałem pracować, zwiększyłem konsumpcję alkoholu.
Minęły dwa dni i nic nie napisałem. Ogarnęło mnie znane Ci
lenistwo. Choć może nie tylko dlatego. Wczoraj poszedłem zapisać
się na kolejny kurs komputerowy, a w drodze powrotnej
postanowiłem załatwić sprawę consil tax-u. Nagle przysłano mi
rachunek na 800 funtów. W zasadzie każdy mieszkaniec Londynu
musi wnosić opłaty za wywóz śmieci, sprzątanie ulic, policje
itp. W zasadzie, bo jak zwykle są wyjatki: np pobierający
zasiłek zdrowotny są z tego zwolnieni. Więc śmiało wybrałem się
do urzędu, żeby sprawę wyjaśnić. Możliwe, że źle ubrałem się na
tą okazję (nowa skórzana kurtka, czarne spodnie, koszula i buty
i szary sweter). Wyglądałem jak dobrze sytuowany pracownik
organizacji medialnej, a nie jak niezdolny do pracy i ubogi
petent. No i moja sprawa oczywiście okazała się nietypowa z
błahego powodu, że nie płace komornego. Czarnecki urzędnik
wezwał drugą czarnecką i razem uradzili coś strasznie głupiego,
że powinienem mieć tennant agreament, płacić rentę i wystąpić o
zwolnienie z renty i consil taxu. A skoro nie płacę rent, to nie
mogę być zwolniony z consil taxu. Jakaś totalna bzdura, ale
wiesz jak to z urzędnikami...
No i dziś od rana szykowałem się aby pójść do
citizen advise bureaux, ale najpierw obudziłem się o 4.30, potem
zasnąłem i spałem do 10.30, zamim się wykąpałem, ubrałem,
wyśniadaniowałem i wyszedłem do biblioteki zrobiła sie prawie
druga. Było cienko z energią więc zdecydowałem się odłożyć
sprawę na wtorek. Poszedłem do kolegi na rosół (bardzo dobry
zresztą). Potem wróciłem do domu poczytać gazetę i znów
przespałem się trochę. W międzyczasie przyszedł Karmel i
ugotował jakąś ostrą przedziwność warzywną z ryżem ale na
ćwiartce oleju. No i praktycznie dzień minął bo dochodzi już
piąta. Mógłbym pójść do znajomych za górą gdzie ma przyjść gruba
Berta i wraz z dziewczyną kolegi mają robić ruskie pierogi. Jak
więc widzisz z głodu się tu nie umrze. Ale mi, po popołudniowej
drzemce nie chcę się ruszać i jeszcze bolą mnie plecy więc
raczej dopisze trochę listu do Ciebie.
Pytasz jak to jest ze skłotami? Sam nie wiem. W każdym,
razie kiedy wynająłem pokój czarneckiemu, musiałem dać im
klucze. Jeśli mają klucze, to oznacza, że mają prawo
żeby tu mieszkać (bo nie muszą się włamywać, żeby tu wejść) i
taka wersja jest zwykle honorowana przez policje, która nie
widząc śladów włamania, musi uznać że skoro ten ktoś ma
klucze, to tam mieszka. Dotyczy to skłotów oczywiście.
Owszem, można kogoś takiego wywalić sądownie, ale to trochę trwa
i kosztuje. Czarnecki płacił mi przez dwa miesiące, poczym
doszedł do wniosku, że zamiast płacić, lepiej opłaca mu się
wywołać awanturę, nawymyślać mi, stać się wrogiem, przestać
płacić, a ja i tak nic mu nie zrobię, bo on zdrowy, czarny,
młody i ma ciężarną dupę polkę, która do niedawna była moją
koleżanką. Nawet przedstawicielka housing association
(właściciele posesji) powiedziała, że nic nie może mi w tej
sprawie pomóc. Nie chciało jej się ładować w sprawę sądową, a
jej już i tak wszystko jedno kto tu mieszka. No i czarna k...
mieszkała dalej, szydząc sobie ze mnie i wszystkiego. Sam
rozumiesz jak mnie wk... Dlatego wszedłem w konszachty z
Sergiejem. W końcu lepszy rusek
niż niger. Oczywiście Sergiej, od kiedy miał klucz, mógł zrobić
dokładnie to samo co czarnecki, ale mnie nie mógłby mnie
wyrzucić, tak samo jak ja nie mogłem wyrzucić czarneckiego ani
on mnie. W sumie ten układ rządzi się sam. A ja stwierdziłem, że
lepiej mi będzie z Sergiejem i czarneckim, niż z samym
czarneckim bez Sergieja. Miałem też nadzieję, że wspólnie z
Sergiejem obrzydzimy życie tej parze z góry, tak jak oni mi.
Kiedy Sergiej zaczął się sprowadzać czarnecki zadzwonił po
policję, ale kiedy potwierdziłem, że to ja dałem Sergiejowi
klucze, policja poszła sobie. Ale Segiej stracił chęci do
mieszkania w „schronisku” w towarzystwie poje... czarneckiego i
poszedł sobie. Wtedy czarnecki wykonał niepodziewany ruch
wpuszczając Rumuna do zdemolowanego i cuchnącego pokoju,
gdzie Sergiej zamierzał trzymać swoje narzędzia, bo nikt w miarę
normalny nie wytrzymałby tam 15-stu minut. Nikt, oprócz Rumuna
oczywiście. Wzywany Sergiej olał sprawę. Został w swoim
dotychczasowym miejscu. Później okazało się, że czarnecki ze
swoją świnią i tak mieli się wyprowadzić i sprzedali Rumunowi
klucze za 150 funtów. Oczywiście niger śmiał mi się w oczy sku..
j.., bo udało mu się zemścić (tylko nie wiem za co ale pewnie za
200 lat niewolnictwa) i bezkarnie dokuczyć mi na zaś. Sam więc
widzisz, że w Anglii behind closed doors mogą się dziać różne
rzeczy w które policja nie chce się mieszać.
W ogóle Anglicy preferują metodę nie ingerencji,
chyba że nastąpi zagrożenie czyjegoś życia. Tego chwytu też
chciał użyć czarnecki. Parę dni po pojawieniu się Rumuna,
przyszło do mnie dwóch kolegów. Rumun nastraszył się że chcemy
mu spuścić wpiie... Zadzwonił do czarneckiego, z którym w końcu
miał jakiś układ finansowy. Niger wpadł tu z grupką policjantów
sugerując im, że ktoś straszył Rumuna nożem i jednocześnie
twierdził, że tu handluje się narkotykami. Na szczęście nie
mieliśmy nawet jointa. Czarnecki stał ogłupiły i niepewny
swych zarzutów, my siedzieliśmy sobie spokojnie przy piwku, więc
policja zorientowała się, że niger to kłamca i trouble maker.
Dali nam spokój, a czrneckiego wyj.... Został tylko Rumun, z
którym na początku próbowałem się dogadać, ale szybko
zrozumiałem że to też jeb.. wsiowa k.. bez wartości moralnych i
skombinowałem sobie Polaków z nadzieją że w końcu wyje.. Rumunów
nieustannie obrzydzając im życie. Stworzenie zwartej koalicji
zajęło pół roku, ale w końcu udało się. Którejś nocy Rumuni
dostali wpie.., była policja, ale olała sprawę. Rumuni
przestraszyli się jednak i uciekli kiedy rano kazaliśmy im wypie...
Od razu zmieniliśmy zamki, a rzeczy Rumunów wyje... No i tak to
się toczy życie na skłocie, niby prawnie, trochę bezprawnie, ale
w końcu oliwa na wierzch wypływa. Tyle, że takie życie to mały
fun, szczególnie z moim wychowaniem, kondycji i wiekiem. Ale
teraz nie ma jak się wyplątać z tej sytuacji.
Kiedy przyjechałem tu po rozstaniu z G.., (całkiem „sauté”),
moja koleżanka, którą nazwałem „kierowniczką” zaproponowała mi
mieszkanie w świeżo otwartym skłocie. Były to dwa 20
piętrowe domy przeznaczone do rozbiórki z których consil powoli
wysiedlano lokatorów i póki co nie mogli wyłączyć prądu ani wody
W obu domach mieszkało chyba z 1000 skłotersów, sami młodzi
(30max) i jak to młodzi, pełni ochoty do beztroski i zabawy. A
że w pracy spędzałem ok 16 godzin dziennie, (więc i tak o
normalnym życiu nie było mowy) pomyślałem sobie, że dla mnie to
całkiem niezły układ. Dzieliłem pokój z 20 letnią siostrą
„kierowniczki” Martą i obojgu nam to pasowało. Dokoła wszyscy
raczej rozbawieni, o każdej porze dnia ktoś balował, pił, palił,
czy wciągał. Żadnych nakazów, zakazów ani obowiązków. Życie jak
w akademikach. Oczywiście spodobało mi się, że nagle byłem wśród
młodych. Odmłodziłem sobie myślenie, poznałem młode laski i
nagle poczułem się prawie jak 20 lat wcześniej. Miałem fajny
samochód (Seat Alhambra 7 seater) i dzięki temu wyższy status w
skłoterskiej społeczności. W weekendy wszyscy spotykali się na
rave party w opuszczonych instalacjach industrialnych.
Odbywało się to tak; najpierw kurierzy motocyklowi namierzali
location, potem zjawiała się ekipa z sound systemem, na bramę
zakładano łańcuch, żeby policja nie miał wstępu bez nakazu,
który mogli uzyskać dopiero w poniedziałek. Party zaczynało się
w piątek wieczór i trwało do poniedziałku rano. Co kilka godzin
zmieniali się DJ-je ludzie przychodzili, wychodzili i wracali.
Zwykle w weekend przewijało się po kilka tysięcy osób, więc sam
rozumiesz jakie pole do popisu dla drug dealerów. Ten business
szybko opanowało kilku polskich kolesi, którzy korzystali z
moich usług transportowych. Woziłem też ich znajomych
przybywających i wracających z party. To były dość ciekawe
czasy, pełne działania, zabawy i akcji. Mimo mojego wieku
(52-53) tańcowałem z młódkami po kilka godzin w każdy weekend i
byłem nietykalny, bo wszyscy wiedzieli, że jestem zakolegowany z
ostrymi kolesiami, którzy w pewnym sensie napędzają party. Potem
często woziłem tych kolesi w interesach, a później, kiedy
nabrali do mnie zaufania, same przesyłki. I tak płynął czas, a
kasa odkładała się w kieszeni. Pierwszej zimy sprowadziłem Kasię
na Boże Narodzenie do Londynu (znajomi zostawili mi ładne
mieszkanie na Maida Vele), wysłałem Ewie roczne alimenty z góry,
a z Kasią przepuściliśmy tysiąc funtów w 9 dni. Mieliśmy wspólne
Święta, zorganizowaliśmy Sylwestra a ja popłakałem się przy Kasi
odjeździe. Latem spotkaliśmy się z Kasią w Polsce i polecieliśmy
na Kretę. Potem znów robota, ale przynosząca wymierną kasę,
mnóstwo amfy, jarania, czasem koksu. Człowiek w stałym w ruchu,
były przygody a i w pracy dość wesoło. W kolejną zimę pojechałem
na dwa miesiące do Polski i Egiptu. Nawet na powrót do Londynu
zostało mi z 300 funtów, a że sytuacja ze skłotami pogorszyła
się zdecydowałem się wynająć pokój u faceta Hanki R...
No i zaczęły się schody. Najpierw dwa miesiące
bezpłatnej przerwy w pracy z powodu złamanej nogi. Potem
wróciłem do roboty, ale tylko na 10 dni, bo noga spuchła mi jak
balon z powodu gronkowca, który się w niej wylęgł.
Kolejny pobyt w szpitalu trwał półtora miesiąca, podczas którego
truli zakażenie podawanymi dożylnie antybiotykami. Potem miałem
jeszcze udar, ale na szczęście niewielki. Z tym wiąże się dość
zabawna historia: Dostałem pic up z lotniska. Czekam na Gatwick,
wszyscy pasażerowie samolotu z Edenburga już wyszli a mojej
klientki nie ma. Dzwonie do firmy, mówią tylko ze jest jakieś
opóźnienie, ale nikt nie wie dokładnie co się stało, ale że jest
opóźniona na emigration (ale lot krajowy(!?). Po pewnie godzinie
dzwonią z firmy, że moja pasażerka już za chwilę wyjdzie,
informując mnie jednocześnie że jest to najbardziej „pireced
woman in England”. I rzeczywiście wychodzi kobitka odziana w
jakby orientalne suknie, a jej twarz jest praktycznie
niewidoczna od dziesiątków pierścionków i łańcuszków zwisających
z wytatuowanej skóry. Moja firma taksówkarska miała kontrakt z
telewizją i wciąż woziliśmy ludzi występujących w kilku
popołudniowych programach. W sumie interesująca kobitka, która
zarabiała na życie pokazując swoje ponabijane metalem oblicze.
Podczas jazdy do hotelu czułem się nieswojo, bo nie mogłem w
ogóle zobaczyć jej twarzy, a kształt jej głowy też był
zafałszowany noszonym przez nią czapo-turbanem. Wyglądało na to,
że nie miałaby nic przeciwko temu, żebym towarzyszył jej dalej,
na co jednak nie dałem się załapać. Na pożegnanie przyjacielsko
stuknęła mnie w ramię. Kiedy wysiadła, w aucie została po niej
dziwna aura tajemniczości. Zatrzymałem się w jakimś ciemnym
zaułku, żeby się odlać i tam gdzie się stanąłem, znalazłem
hi-tech wozek do paczek. Wrzuciłem go za tylne siedzenia
samochodu planując, że go opylę koledze z Eagle Transport. Jadę
dalej, ale mam wrażenie, że w tylnym lusterku przesiąkniętego
mistyczną aurą samochodu widziałem jakiś kształt przelatujący na
zakrętach z prawa na lewo i z lewa na prawo. Następnego dnia
obudziłem się z dziwną sensation w całej lewej części mojego
ciała. Jedynym wytłumaczeniem jakie mogłem znaleźć na
wystąpienie tej przypadłości było to, że most pierce woman in
England rzuciła na mnie jakieś zaklęcie. Jednak kiedy otworzyłem
tylną klapę auta okazało się że to znaleziony hi-tech wózek
przelatywał z prawa na lewo, a dziwna dolegliwość lewej strony
ciała była wynikiem wylewu.
Tym razem zatrzymali mnie w szpitalu tylko na tydzień. Od tego
czasu w pracy nie szło mi najlepiej, ale udało mi się jeszcze
zaoszczędzić na wakacje z Kasią, tym razem w Anglii. Ale były to
nasze ostatnie wspólne wakacje, bo wkrótce potem wykryto u mnie
żółtaczkę. Stan zdrowia i samopoczucie zaczęło się
pogarszać, coraz łatwiej traciłem cierpliwość i dziwnie słabła
mi orientacja. Ale to nudny i w sumie smutny temat.
Co się zaś tyczy rachunku za elektryczność to przyszedł nowszy
na 8100 funtów, ale nie na mnie, tylko na association
które jest właścicielem posesesji. Oczywiście, to wasz francuski
DEF czy coś takiego, ale wiadomo, że ja i tak tego nie zapłacę.
Taką sumę miałem w ręku tylko raz w życiu i oczywiście nie była
moja. Poza tym nawet nie wiem napisali za jaki okres ani nic.
Właściciele oczywiście nie będą zadowoleni, ale prawnie nie
bardzo mogą zwalić to na mnie. A ten DEF chyba może tylko
założyć pre-paid metter i będziemy musieli płacić za to co
zużyjemy. Bo jest jakieś prawo, które zabrania odcięcia prądu i
wody jeśli dom jest zamieszkany. Jak więc widzisz mieszkanie za
frico to nieustanne pasmo walk i użerania się z siłami
zewnętrznymi, Oczywiście właściciele mogą zarządać, żebym się
wyniósł, ale wtedy chyba wpadnę pod skrzydła consilu, który
powinien, jako bezdomnemu, przydzielić mi jakąś consilowską
akomodacje. To wszystko wydaje się skomplikowane, ale jak to w
Anglii, nie pozbawione logicznego sensu. No i właśnie dlatego
już chyba czas zasięgnąć porady prawnej.
Świdra oczywiście pamiętam, choć nasz wyjazd do GB chyba opóźnił
się, bo jechaliśmy po starym śniegu, ale zniknęła z mojego życia
wkrótce po przyjeździe do Londynu.
Dziś już poniedziałek 3 XI więc musze skończyć ten list, żebyś
go dostał przed wyjazdem do Paryża. Drugim powodem, żeby go
wysłać dziś jest, to, że znów została mi tylko szczypta trawy i
jeśli nie zapakuje jej natychmiast, to nie będzie co wysłać.
Napisz koniecznie jak skończyła się afera z Charlotte. Właśnie
sobie przypomniałem, jaki tekst mi zniknął na początku pisania
listu.
...
|